Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jest adwokat z testamentem! — odparł zimno urzędnik. — Żona dziedziczy po nim, wszystko a wszystko! Ot, panie, co się zowie ciepła wdówka! Kto-by to był powiedział! Sumakówna! tego, z pozwoleniem, niedobrego córka! a dziś!
— Ale to — nie może być! niepodobieństwo! Infamia! — krzyknął hr. Flawian. — To się na żaden sposób utrzymać nie może! Woła o pomstę do Boga! Skomorów, dobra od lat dwóchset w rodzie, cała fortuna z nich powstała nasza! — nie miał prawa nią rozporządzać!
Słuchającemu może się na śmiech zbierało, bo w oczach miał drwiny, ale dodał poważnie:
— Proces trzeba wytoczyć — pewnie.
Hr. Flawian, po krótkim namyśle, zawrócił ze stanowym do karczmy.
Nie pozostawało mu nic, chyba z kondolencyą pojechać do wdowy, lub powrócić z próżnemi rękami do domu. Postanowił zaczekać na pogrzeb, rozsłuchać się, powziąć wiadomości, naostatek spróbować: czyby jakim środkiem nie można było skłonić wdowy do ułożenia się z rodziną — bez processu.
Nim pogrzeb nastąpił, hr. Flawian postarał się do siebie wezwać Trzaskowskiego.
Nie obwijając długo w bawełnę myśli swej, hr. Flawian wyraził ubolewanie, że rodzina zmuszoną będzie do processu z wdową, chociaż dla uni-