Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Moja kochana — rzekła — po starej naszej dobrej znajomości — ja ci powinnam powiedzieć prawdę..
Doktor Sochor podobno pewien nie jest, czy męża twego uleczy. Powinnaś myśleć o sobie. Cóż będzie, jeżeli....
Steńka z oczyma wlepionemi w ziemię stała.
— Nie mówmy o tem — rzekła — nie potrafię myśleć o sobie. Co ze mną będzie? — nie wiem. Matki, ojca, siostry los mnie obchodzi. A ja....
— Zapomniałaś więc — przerwała Estera — że jest ktoś, komu jesteś drogą, kto do ciebie wzdycha?!
Zarumieniona Steńka podniosła oczy zdziwione.
— Widziałam go przed wyjazdem z Warszawy — dodała Estera. — Mówił mi o tobie; żyje tą myślą.
Trwożliwie się oglądając, Faustyna usta jej zamknęła.
— I o tem nie mówmy — odezwała się — myśleć mi nie wolno, spodziewać się nie umiem.
Wskazała jej na palcu pierścionek.
— Co mu mam powiedzieć? — spytała natarczywie Estera.
— Że mu życzę szczęścia — rzekła głosem drżącym Steńka — że mu jestem wdzięczną, bo w mojej duszy zaszczepił wiarę, iż największem szczęściem jest spełnienie obowiązku. Rozmowom