Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Było lato. W Skomorowie nieznacznie wiele się zmieniło rzeczy, lecz hrabia Kwiryn, który powinien był już powstać z łóżka i któremu obiecywano uleczenie daleko prędsze — leżał jeszcze.
Doktor Sochor robił mu zawsze nadzieję, że rychło się ruszy, jeżeli nie o swej sile, to choć o kulach, ale sam on nie wiedział już na czem się skończy choroba. Wcale nieprzewidywane komplikacye, nietylko zrośnięcie się kości opóźniały, ale całemu stanowi zdrowia Kwiryna grozić się zdawały.
Przez długie lata, zapalczywy gospodarz, w tym wilgotnym i chłodnym kraju, wśród lasów, nie zważając na nic, spędzał nieraz noce pod gołem niebem, całe dnie na chłodzie i słotach. Jak wszyscy mieszkańcy tutejsi, był nękany artrytycznemi bólami, do nich się przyłączyło cierpienie wątrobowe, a gdy z tem wszystkiem złamania kurować przyszło — Sochor postrzegł, że siły hrabiego mogą nie podołać kuracyi.