Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ścił; ręką jedną zaczął poruszać, jakby tym ruchem myśli jakiejś wewnętrznej dodawał wyrazu. Zapomniał na chwilę o stojących przed sobą kobietach i nierychło, westchnąwszy głęboko — odprawił je, dając znak poruszeniem ręki, że odejść mogły.
Nie dalej, niż w sieni, ekonomowa poczęła szeptać Steńce do ucha:
— Bierz chustkę i kalosze, jeśli się boisz nóg zamoczyć i, idźmy zaraz. Nic nie pomoże, musiemy obejść wszystko, aż do chlewów. Dobry to znak, że hrabia kazał pannie się uczyć gospodarstwa: widać, że się nie wyrzekł swojej myśli.
Steńka przyjęła to dosyć obojętnie, ale była posłuszną. Okryła się chustką, i obie z Pakulską poczęły uroczyście gospodarstwo kobiece obchodzić, które Faustynie otyle obcem nie było, oile sobie dawne swe życie przy rodzicach przypomnieć mogła.
W Skomorowie przegląd ten, w którym domyślano się woli hrabiego, uczynił wielkie wrażenie. Nawet Antek, stojący w ganku, widząc je wychodzące, pokiwał głową znacząco:
— O ho! już się jej panowanie zaczyna! Ciekawym bardzo jak sobie da radę, nie odwołując się do mnie! Cóż-to, ja już tu mam nic nie znaczyć, a baby będą rządziły?