Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jej, bojaźliwsze tylko z nią mówiły, a na przechadzce, dla uniknięcia nieprzyjemności, musiała iść obok Obrońskiej.
Tegoż wieczora, po powrocie z przechadzki, panna Adela, o wszystkiem uwiadomiona, wezwała p. Felicyą na śledztwo i długą naradę.
Steńce wypowiedziawszy, cotylko jej złość źle tłumiona podyktować mogła, naznaczyła areszt i pensum.
Professorowi jednak, oprócz miny kwaśnej i chłodu, nie okazała nic więcej. Zrozumiał on, że musiał być oskarżonym, ale się tłómaczyć nie myślał.
Tegoż dnia p. Adela wystosowała list, trzy razy przepisywany, do hrabiego, wysokim stylem, pełen frazesów wyszukanych, w którym, w wyrazach ogólnych, skreśliła najczarniejszy obraz jego wychowanicy i skarżyła się na nadmiar pracy i trosk, jakie z nią miała.
Hrabia odebrał pismo, odczytał je raz i drugi, ramionami ruszył, i dojrzał w nim tylko jedno: chęć odarcia, jakiś zakrój na kieszeń jego.
Rozmyślał nad tem z godzinę, z powziętem raz podejrzeniem list odczytał jeszcze, uśmiechnął się, skrzywił, rzucił go do pieca i postanowił nie odpisywać wcale.
P. Adela napróżno oczekiwała odpowiedzi.
Tymczasem Steńka, dotąd zdrowa i kwitnąca,