Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nieostrożna panna Adela zdradzała się ze swą skłonnością, czy rachubą, dziesięć razy na dzień.
Zapraszano go na herbatę, wzywano do rady; warunki dla niego były najkorzystniejsze. Gdy Żeganowski i jemu podobni musieli się ograniczać skromnemi nader honoraryami, p. Karol, pod rożnem i pozorami, otrzymywał wynagrodzenia dodatkowe i podarki.
Miał też swobodę większą w domu, niż inni nauczyciele: wchodził, wychodził i rozrządzał się, jak mu się podobało. Często bardzo wchodząc do pokoju p. Adeli, znajdował w nim Steńkę.
Piękność jej, los, położenie, o którem rozpowiadano różne dziwne rzeczy, podrzędna jakaś rola, którą odegrywała między uczennicami, obudziły w p. Karolu naprzód współczucie, potem może coś czulszego.
Nieznajdując gospodyni razy kilka, przemówił do Steńki, oczy się ich spotkały. Dziewczę uczuło w nim przyjaznego sobie człowieka; wreszcie podobał się jej chłopak, powierzchowności miłej, grzeczny, układny i umiejący poparyzku zdobywać serca kobiece.
Trwożna w początku, Steńka się ośmieliła z nim, poczęła mówić, uśmiechać się, zaufała mu, spoufaliła się.
Serdeczna przyjaźń, mimo przeszkód, jakie spo-