Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stu, już nieco spulchniała z latami, okrągła, biała, z okiem czarnem, pełnem wyrazu, twarz rysów klassycznych — panna Adela szczyciła się oprócz tego niezbyt małą, ale bardzo pięknych kształtów ręką i nogą, zawsze najstaranniej ustrojoną w trzewiczki jaknajciaśniejsze.
Z wielką znajomością ludzi i świata, niesięgającą zbyt głęboko, ale opartą na odwiecznie sprawdzających się axiomatach, panna Adela umiała mówić z każdym, przypodobać się, ująć z najlepszej strony ukazać.
Pochwał też sobie samej nie oszczędzała, a gdy ich nie wypadało głosić własnemi usty, zastępowała ją w tem siostra, której ona znów podobną się monetą odpłacała.
Oddawano jej sprawiedliwość powszechnie, a — niektórzy nawet mówili o jej bezinteressowności...
Pensyonat mieścił się na pierwszem piętrze kamienicy wielkiej, zajmując je całe. Na dole były sklepy, drugie zajmowały składy i mieszkania należące też do pensyonatu. Dom, dosyć opuszczony i zaniedbany, na pierwszem piętrze nie raził ani nieczystością, ni złem powietrzem — drugie za to.... Ale tam, oprócz domowych, nikt nie wchodził.
Na pierwszem z kurytarzyka wprawo, był pokój czy salonik, w którym przyjmowano — przybywających rodziców, nauczycieli i rzadkich gości. Ten fiziognomią swą, surową nieco, jaknajlepiej