Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napisał zemstę, despotyzm wyrył wyrok śmierci. Było tam bohaterstwo, ale niespokojne, namiętne, dopraszające się oręża, walki i zgonu; czuć mogłeś zbliżając się do tego człowieka że wiało odeń chłodem konania i gorączką męczeństwa buchało.
Spotkali się, młody przyskoczył i pochwycił dłoń starszego szybko, namiętnie.
— Kość rzucona! rzekł — robiemy powstanie...
— Wy? robicie powstanie? spytał uśmiechając się starszy.
— Co znaczy to wy? odparł gwałtownie odskakując młody człowiek.
— To wy, wiele a bardzo wiele znaczy w istocie, mówił spokojnie pierwszy, to wy znaczy moją w was niewiarę, znaczy podziw nad zuchwalstwem, nad lekkomyślnością, nad gorączką waszą... to wy, wypowiada że czynicie to, co wasze i nasze siły przechodzi!
— Sceptyki, uśmiechał się młody — zobaczysz...
— Zobaczę, rzekł drugi, zobaczę heroizmy daremne i upadek straszliwy.
Zaczęli iść i powoli zbliżyli się do alei... W alejach szron okrywał brylantami drzewa, a słońce otrząsając je przeglądało się w tych klejnotach mających żyć tylko chwilę.