Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żliwą jak stara Moskwa wasza.. Szlachta nasza zrobiła ofiary wielkie i choćby z bólem uczyni jeszcze olbrzymie... Nie chce ona swobody dla siebie ale dla wszystkich... Na nieszczęście wyście nie dorośli do zrozumienia nas, a my... do obrachowania sił własnych... Aspiracye nasze są czyste... porywy wielkie... ale tchu na wykonanie olbrzymiego dzieła zabraknie... Dajmy sobie pokój jenerale... widzicie że się zrozumieć nie potrafimy, ja w was widzę ludzi, którzy służą despotyzmowi przebranemu w demokratyczną siermięgę chwilowo, wy w nas zawsze zakutą tylko szlachtę chcącą odzyskać przywileje i rózgę na wieśniaka... Dodajcie do tego starą bajkę o Francuzach jedzących żaby, o Anglikach sprzedających żony na postronku za dwa szylingi... pójdzie to wszystko do pary...
I zaczął się śmiać stary Jeremi, ale łzy miał w oczach wilgotnych... a Moskal się głękoko zamyślił.
— Niedobrańszéj pary nad Rosyą i Polskę nie było pod słońcem, odezwał się Jeremi, nie znałem między najzacniejszymi ani jednego Rosyanina coby był w stanie ocenić Polskę i Polaków, może téż ni jednego Polaka coby Moskala zrozumiał. Jenerale! macie sobie wiele dobrego, wszystko złe