Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzała nań z góry i groźno.
— Jestem kobietą! zawołała, a wy oficerem!
— To mi wszystko jedno kto wy! zapalając się odparł praporszczyk — jestem żołnierzem, dla mnie są tylko rozkazy wyższéj władzy...
— Azatém i ten rozkaz zapewne do pana się stosuje... przerwała Marya wyjmując żywo papier i rozkładając go przed oficerem — więzień ten jest ułaskawionym i już do pana nie należy.
— Przepraszam! z naigrawaniem i śmiechem rzekł praporzczyk oddając papier na który tylko okiem rzucił, ten rozkaz stosuje się do wyższych władz nie do mnie... Więzień pójdzie pieszo w kajdanach jak szedł, póki go odemnie nie odbiorą i nie pokwitują... a wy... precz! dodał hałaśliwie, precz! lub sołdatom każę was odpędzić!
To mówiąc odwrócił się zajadły i począł wołać na głos:
— W pochód! w pochód!
Marya stała nieruchoma, mały satrapa, który był obrażony lekceważeniem swéj potęgi, tryumfował mogąc się pomścić.