Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A nasi aniołowie stróże tymczasem dopełniają się wódką! rzekł ksiądz...
W tém zbliżył się do nich starzec, spokojny i pogodnego oblicza.
— Czemu to nie usiądziecie, rzekł księżyna, dobrze wypocząć choć na chwilę, zaraz na pewnie znowu popędzą, niechby się nogi nieco rozkurczyły.
— Nie jestem tak bardzo znużony, odpowiedział stary, powoli wdrożyłem się do chodu, zdaje mi się teraz że gdy staniemy na miejscu, tęskno mi już będzie za tą podróżą wiecznego tułacza. Nałóg druga natura, ciało nawyka do wszystkiego, umysł téż ze wszystkiego by powinien umieć korzystać.
— Macie zupełną słuszność, dodał siedzący na trawie bez ręki, jednym z pierwszych przepisów praktyki życia jest umiejętne zastósowywanie się do wszelkiego jarzma jakie na nas wkłada konieczność — ale są granice téj potulności człowieczéj, ciało powinno się zastósowywać, duch trwać niezłamanym...
— Jak na chwilowy odpoczynek przy Krasnym Kabaczku, odparł stary, zanadto ważny i rozciągły