Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

takiego podjęli rzemiosła, radzi że im się pozwolono na chwilę zabawiać w politykę.
Maryi przyszedł na pamięć cały szereg rysów, o których niejednokrotnie czytała i słyszała w Warszawie... wystawiała sobie Juliusza rzuconego na pastwę oprawcom, przebywającego tysiące mil téj drogi krzyżowéj urągowiska i pastwienia — upadającego pod brzemieniem prześladowania.
Amelia przelękła się widząc ją wybladłą, zmienioną, zapłakaną i ulitowała nad biedną... zaczęła ją cieszyć po swojemu.
— Ale zapomnijże ty o tym swoim durnym Polaczku, rzekła żywo, ty dla niego nic nie zrobisz, a tylko zdrowie stracisz... Żebyś wiedziała jak wyglądasz dzisiaj! Ja cię na teatr zaprowadzę... wiesz... już wspominałam o tobie księciu Daliwadze... Jest to śliczny gruziniec, biały jak mleko, włos kruczy, oko ogniste, zęby jak perły, młody, nie bardzo okrzesany, ale taki poczciwy... a co najlepsza bogaty! bogaty! mówię ci kamienie drogie kwartami mierzy... Tybyś go uczyła muzyki i po francuzku, bo on koniecznie chce kochanki z językami i z muzyką...
— A! Amelio Piotrówno, zlituj się, dajże mi pokój i z nim i ze wszystkimi innymi, porwała się