Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Naumów słuchał, ale się przekonać nie dawał, Henryk poświstywał.
— Rewolucja jest rewolucją, zawołał, zrobić jej à l’eau de rose niepodobna... jej wszytko wolno... ona nie odpowiada za nic, obala, wywraca, niszczy, siecze, zabija, zawiesza prawa, stawia w miejsce ich dyktaturę, daje moc wszystkim swym sługom zarządzania bezgranicznego życiem, mieniem, sławą ludzi, co jej stoją na drodze; gdy jej potrzeba, podpala, fałszuje monetę, szpieguje, zdradza, kłamie... ale ofiarą tą okupuje...
— Powrót do despotyzmu, w najnieszczęśliwszym razie przez pierwszego lepszego jenerała à la Bonaparte, rzekł Kuba. Nie, nie, moi panowie, to co mówicie jest starą i zużytą teorią. Pojmuję ją, bo ucisk nie mógł zrodzić innej, ale czuję, że naród polski, jeżeli mu Bóg da odzyskać niepodległość i swobodę, nie tą drogą ją wywalczy. — Powtarzam wam, wyśpiewamy ją, wypłaczemy, wyjęczymy, wywzdychamy po więzieniach... nie wyrąbiemy pałaszami. Nie jesteśmy już tym ludem rycerzy, jakim byliśmy, o swej sile nie zmożemy bestii apokalipsy — nikt nam w pomoc nie przyjdzie... duchem potrzeba walczyć i zwyciężyć duchem.
Wariat za pozwoleniem — przerwał Henryk; duchu! nie gniewaj się, że tak mówię, ale nad zastęp twych śpiewających żołnierzy z różańcami w rękach, ja bym wolał 10.000 karabinów i tyleż rewolwerów, a do nich tęgich żołnierzy. Tymczasem walczyć potrzeba póki ich nie ma, spiskiem potajemnym, strachem, teroryzmem, mordem... wszystkim...
Kuba westchnął.