Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamiast marmurowego grobowca, chciano im tylko olbrzymią usypać mogiłę i to by było najwłaściwsze... W pierwszej chwili zapału potrzeba było tym braciom chwycić ziemię dłońmi, czapkami, w połach i natychmiast spełnić myśl szczęśliwą... a wszyscy naówczas obawiali się podżegnąć i tak już rozdrażnione uczucie, co najprędzej chciano rozproszyć tłumy i dokończyć pogrzebu wyżebranego cudem u Gorczakowa. Dziś kto wie czy tak prędko będzie to podobnym — może — nigdy!
A! taka mogiła jak Kościuszkowska pod Krakowem, zawołała jedna z dziewcząt, to byłby jeden z najpiękniejszych pomników Warszawy, byłybyśmy ziemię fartuchami nosiły.... ale teraz!... teraz już nie pozwolą, mówią, że żołnierze wieńce przynoszone odkradają i rozsypują w nocy... choć codzień znowu jakby cudem, cały grób nimi uwieńczony znajdują...
Zaprawdę, rzekł akademik, wielki to był dzień, gdyśmy ciała tych nieszczęśliwych nieśli po mieście, gdyśmy je z żałobnym tryumfem prowadzili na ten spoczynek wieńcami i palmami obrzucone, wśród ciszy tak wspaniałej jakby zwiastowała narodzenie się nowej epoki. Naród czuł, że wchodził na drogę pełną cudów i wiodącą go ku odrodzeniu... nieprzyjaciele zawstydzeni się kryli...
Czemuż naówczas, szepnął wzruszony Naumów, nie próbowaliście zaraz, korzystając z przerażenia, ze słabości nieprzyjaciela, wygnać go i otrząsnąć więzy...
Wielu się do tego rwało, rzekł Kuba, ale instynkt ogółu zwyciężył i dzień ten przeszedł spokojnie.