Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

działa nic więcej; bo jej się w głowie zakręciło, błysło w oczach, zemdlona padła na ręce siostry, która szła za nią.
Nad wszelkie jednak spodziewanie stał się dziwny cud, oficer z lekka otworzył szafę, zajrzał, słychać było szeptanie jakieś przez chwilę, a gdy Magdzia otworzyła oczy, już ani komisarza, ani żołnierzy, ani oficera nie zobaczyła. Widząc przy sobie matkę i siostrę, nie śmiała nawet spytać o Naumowa, gdy wzrok jej spadając niżej, spostrzegł go, klęczącego u nóg jej, z wyrazem niezmiernego uczucia na twarzy.
— Co to było? — sen? — marzenie? — gdzie ci moskale, co się z nimi stało? — zawołała przebudzona.
— Nie troszcz się — odpowiedział Naumów. Pan Bóg uczynił cud; ale kto się raz tak ocalił jak ja, ten drugi raz już na podobny wypadek narażać się nie powinien. Oni nie szukali mnie, ale przetrząsali wszystkie domy dla branki, która się rozpoczęła. Byłbym padł ofiarą, gdyby nie to, że oficer jest moim dobrym przyjacielem, i gdyby nie to, że się komisarz zatrzymał w salonie.
W istocie wypadkiem jakimś baron Kniphusen wyznaczony był do pomocy komisarzowi w tej części miasta. Z największym zadziwieniem trafił on w szafie na Naumowa, ale miał tyle przytomności, że nie krzyknął i ścisnąwszy mu tylko dłoń z uśmiechem, natychmiast do salonu powrócił. Długo jednak jeszcze cała rodzina drżała, rozmyślając nad niesłychanym szczęściem, dzięki któremu Naumów się ocalił. Dla niego i branka i wypadek ten, były jakby znakiem, że miał wraz z innymi wyjść w pole. Nie chciał dłużej