Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cichu zmieszana śmiałym jego wzrokiem jenerałówna. Jak wam nie wstyd, wam prawdziwemu ruskiemu zdradzać cara i przechodzić do buntowników?
— Wstyd by mi było, odparł żywo Naumów, gdybym był po tym dniu, w którymście mnie widzieli został w szeregach wojska, które katowało bezbronnych. Tego dnia jam stał w szeregach jeszcze, gdy mi kula carska zabiła brata, skaleczyła siostrę. Widzieliście mnie? miałżem strzelać lub rozkazać strzelać do braci? Słuchajcie, Natalio Aleksiejewno wyżej rozkazów waszego cara jest rozkaz Boży. „Nie zabijaj“. Na wojnie człowiek broni swojego życia i wolno mu jest śmierć zadać by siebie ocalić, ale to nie była wojna, to była rzeź, z jednej strony bagnety — z drugiej lud z pieśnią i krzyżem.
Natalia bladła coraz bardziej, słuchając go. Pierwszy raz w życiu dochodziły jej uszów słowa tak śmiałe, którymi ważono się sądzić cara, i stawić go w przeciwieństwie z Bogiem, gdy wedle pojęć Moskali jest on wcieleniem Bożym na ziemi. Nie miała co odpowiedzieć, a w tej chwili rozgłośne „hura! Niech żyje” oznajmiło przybycie księcia i księżnej.
Natalia nieco wychyliła się z powozu, a Stanisław spojrzał ciekawie w tę stronę, gdzie stał blady jak mur z krótko ostrzyżonymi włosami młody chłopak. Widział jego rękę drżącą na piersi, wiedział z głuchych wieści, że on miał strzelać do wielkiego księcia; był to Jaroszyński, który, jak później wyznał, nie dokonał wówczas swego zamiaru, ujrzawszy samą księżnę i obawiając się ją ranić przypadkiem.