Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szambelan, zdawszy interesa na syna, zwierzchność nad rodziną abdykował w ręce ks. biskupa, bo choć generała kochał bardzo, nie znajdował go zdolnym do pokierowania sprawami domu. W ważniejszych opierało się wszystko o księdza sufragana, zasięgano jego rady, żądano protekcji, kazano mu pisać listy, często nawet odbywać podróże. Poczciwy i gorliwy kapłan nie odmówił nigdy, a choć często z wielką ofiarą, spełniał, co żądano, gryząc się, jeśli niepowodzenie go spotkało. Naówczas w łzawej modlitwie szukał u ołtarza pociechy. Dusza to była czysta i, mimo wieku, młodzieńcza uczuciem a poświęceniem.
W rezydencji swej ksiądz biskup miał dom bardzo skromny, reprezentował jako naczelnik duchowieństwa w pewnych razach stan swój i zmuszony był do okazalszego napozór życia, lecz w istocie żałował sobie, ujmował, skąpił, ograniczał się, ażeby mógł rodzinie dopomagać. Szambelan, który niejasne miał pojęcie o położeniu brata, uciekał się doń często, czasem bardzo natarczywie, tak że ksiądz biskup nietylko, co miał, oddawał, ale nawet długi zaciągał, żeby rodzinie nie odmówić. Życie też jego było nietylko skromne, lecz — można powiedzieć — ubogie.
Ci, co go nie znali, okrzyczeli go za skąpca i chciwego. Opowiadano o jakichś niezmiernych kapitałach, które po piwnicach gromadził. Zaciągane nawet długi, zdaniem wielu, były tylko pokrywką, dla pozornego okazania się ubogim.
Dom, przeznaczony dla księdza sufragana, stał nieopodal od kolegjaty i zdaleka mógł się wydawać bardzo pokaźnym, choć w istocie była to sklecona po pożarze z resztek starych murów kamieniczka, niewygodna, zimna i niesmaczna. Na dole jej mieszkał kapelan i dwóch wikarjuszów, mieściła się kancelarja; pierwsze piętro, dosyć obszerne, zajmował ksiądz biskup. A że okoliczni obywatele w pewne uroczystości zgromadzali się tu, niekiedy nawet bardzo licznie, i zwyczaj kazał ich przyjmować — że się