Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zenon próbował nieraz czemś go zelektryzować, było to niepodobieństwem. Słuchał, uśmiechał się, odpowiadał, czasem dość żywo rozprawiał, a nazajutrz wpadał w dawną apatję.
— Wolałbym, — szeptał bardzo cicho generał — żeby choć jakie głupstwo zrobił, byle dał znak życia; to powolne konanie, licho wie, co jest. Myśmy zamłodu innymi byli, ale teraźniejsze czasy zużywają ludzi tak szybko!
Nagły wyjazd Roberta przecież tę senność jakąś przerwał. Chociaż pozornym powodem były jeszcze okrawki dawnych interesów, domyślano się, że rzeczywistą pobudką musiało być coś innego. Książę Hugon był pewny, że powołuje go hrabina Natalja.
— Żeby tylko do licha nie ożenił się jeszcze, — mówił Zenonowi — bo i to na nasze głowy spaść może, ale nie, ale nie!
Pomimo że poczta księcia Roberta wprost szła do rąk jego, ludzie wiedzieli, że jakieś listy odbierał, odpisywał, że korenspondencja była bardzo czynną. Niezmiernie ciekawa panna Antonina na adresach kopert dopatrzyła się ręki kobiecej, chciała dojść, do kogo książę Robert odpisywał, ale tego dokazać nie mogła. Listy on sam na pocztę oddawał, tak że nikt ich nigdy nie widywał.
Wyjazd prawie nagły zaciekawił, poruszył wszystkich, oprócz spokojnego szambelana... oczekiwano niecierpliwie wiadomości.
W istocie od owego pożegnania z hrabiną Natalją, książę Robert ciągle do niej pisywał; listy te całe jego teraźniejsze życie stanowiły. Był to niemal dziennik, prowadzony dla niej, wiernie wszystkie powtarzający myśli i wrażenia. Tak samo biedna, osamotniona kobieta przysyłała Robertowi sprawozdania ze swego życia. Zdało im się w ten sposób, że prawie żyli z sobą razem, spowiadając się sobie.
Gdy nadeszły dni ciężkich prób, Robert zrazu przerwał korespondencję, bo nie mógł ani kłamać, ani truć kobiecie jej samotności, dodając opis prób, któ-