Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co stanowiło chlubę i bogactwo domu, rzeczy zapomniane, niedobywane i niewidziane dawno, które jakąkolwiek wartość mieć mogły. Cała podłoga zastawiona była srebrami z różnych epok i pochodzenia rozmaitego. Staroświeckie misy i roztruchany, półmiski, wazy, stosy talerzy, paki łyżek, tuziny lichtarzy i kandelabrów, pozłociste puhary, nalewki, miednice, wyprawne jeszcze babek i matek, zebrały się razem, powywracane w pośpiechu, zwalone, jak łom, na kupę. Można było przeczuć, że jako srebro i na wagę kruszcu sprzedawać się będą. Pamiątkowa i artystyczna wartość tych cennych wyrobów zniknęła.
Dwóch służących wniosło ze skarbca stary, dawno nieużywany hetmański stół srebrny i sporą wannę, którą kochający małżonek, wojewoda podlaski, niegdyś dla żony był sprawił. Na wielkich ucztach rozlewano z niej później czerpakami wino dla szlachty. Miała pozłociste obręcze i lwie złocone głowy przy uszach.
Przy ścianie szeregiem stawiono cenniejsze obrazy, skupowane niegdyś zagranicą przez dziada i ojca księcia Norberta. W drugiej stronie stawili kredencerze serwisy saskie, drogo opłacone za lepszych czasów. Ogołacano dom ze wszystkiego, byle z tych ostatków dług sumienia spłacić i choć grosz jaki zachować na straszne dni czarne.
Z nieubłaganą gorliwością, z gorączką chodziła Stella, przynosząc sama, co inni zachować chcieli i ocalić. Lica jej pałały, oczy paliły się, choć powieki pełne były łez gorących.
— Stelko, dziecko moje, nie męcz się! — wołał generał. — Niech to już inni wykonają, nadto cię to kosztować będzie.
— A! nie, stryju, ja dopilnuję, aby nie zostało nic, bez czego my się obejść możemy, a co ojcu i wam zapewnić może, przedłużyć swobodniejsze życie. Odrazu spełniona ofiara lżejsza będzie, nie dzielmy jej!
— To pamiątki! To drogie pamiątki, — szeptał książę Hugon — a dziś to już tylko kruszec, który