Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ją wesołość i chodziła dziwnie zaniepokojona, składając to na chorobę.
Generał, gdy pozostał sam na sam, truł się i zamęczał próżnemi wysiłkami myśli, walczył — i marzył, najdziwniejsze obroty interesów wynajdując; z Robertem mówił o tem nieustannnie, na pokojach zaś i przy ludziach udawał dawną swą wesołość i obojętność. Udawał niezgrabnie dosyć, ale nie poznawano się na tem. Biskup wprędce odjechał, gdyż przerażony postanowił szukać wszelkich możliwych środków ocalenia majątku rodziny. Zdało mu się, że potrafi pewne sumy i legaty duchowne przenieść na te dobra i w ten sposób zabezpieczyć Brańsk od sprzedaży. Nie rachował wszakże czasu, jakiego spełnienie samych formalności wymagało.
Książę Robert od powrotu z Warszawy zmienił się nadzwyczajnie, wszyscy to widzieli; pomimo smutnych dosyć wypadków, był jakby odmłodzony i zrezygnowany — milczący, ale nie tak przybity i roztargniony, jak przedtem. Gdy z Zenonem mówił, wydawał się pełnym nieuzasadnionych jakichś nadziei, chociaż na niczem stałem oprzeć ich nie mógł. Żurba z ciekawością wpatrywał się w niego, nie pojmując, co na tę zmianę wpłynęło, a przypisując ją uwolnieniu od niemiłych konkurów o Alfonsynę. Jakkolwiek bądź, Robert zdał mu się teraz bliższym rzeczywistości, niż był przedtem.
Największy popłoch i trwogę widać było na twarzach dworu, rezydentów i tego, co żyło w Brańsku przy książętach. Spokojnym był jeden Żurba, który najwięcej miał do stracenia — inni łamali ręce i modlili się. Ksiądz Serafin odprawiał nowennę i codzień po nabożeństwie wzywał przytomnych:
— Na intencję osób, w niebezpieczeństwie zostających, proszę o trzy Zdrowaś Marja.
Wszyscy rozumieli, do czego się to odnosiło, i modlili się gorąco.
Gozdowski od powrotu z Lublina, nic nikomu nie zwierzywszy, okazywał taką pewność siebie i trium-