Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Serebrzyńskim i Morszem; tamtym niewiedzieć co do głowy przyszło, że się poczęli wyśmiewać z gości i przedrzeźniać, a mnie też pokusiło udawać podkomorzego i, wypiąwszy się, począłem chodzić, aż tu naraz, jak makiem siał. Obejrzę się: książę stoi i patrzy. Zmartwiłem się. „Pojedziesz waść do marszałka i powiesz mu, aby ci na kobiercu wyliczył piętnaście, a poszanowania dla starszych nauczył“. Serebrzyński i Morsz, którzy się gorszych dopuścili rzeczy, uszli cało, a mnie spotkał wstyd i groźba. Ledwie jakoś sam marszałek u księcia mnie, ulitowawszy się, wyprosił. Zapowiedzieli mi, że za drugim razem liczba będzie podwojona, ale ja już pono czekać na nią nie zechcę.
1798 marzec. Za łaską Bożą, osiemnaście lat dokończywszy, tu zapisuję, iż mi się wąsy ciemne sypią, jak nie można lepiej, że je już podkręcić mogę, a brodę golić muszę, bo bardzo gęsto zarasta. Przypomnienie to człowiekowi, iż o sobie sam myśleć powinien, a tu się nie uczyniło nic i ani się wie, co począć z sobą, chyba Pan Bóg natchnie“.
Tu w rękopiśmie reszta karty próżna stała, na odwrotnej charakterem zmienionym, krzywo i pośpiesznie wypisane były tylko te słowa:
1798 w lipcu. Czynię ten ślub uroczysty, iż hańby swojej nie przebaczę i onej na wszelki sposób mścić się będę do ostatnich dni moich, do ostatniej kropli krwi, do ostatniego tchu życia, tak mi Panie Boże dopomóż! Nie może inaczej być — bo szlacheckiej krwi pohańbienie zmazanem być powinno“.
I znowu miejsce stało próżne, a na innej stronie, charakterem już mniejszym i wprawniejszym, następujące opisanie:
„Ażeby mnie ludzie i Bóg nie sądzili surowo, nie znając sprawy mojej, takowej opisanie wierne, wedle sumienia i pod przysięgą, tu zamieszczam. W roku 1798, miesiąca lipca 26 dnia, na św. Annę, gości zjechało wiele do Brańska i dwór cały musiał być w ruchu. Kazał marszałek barwę najświeższą wdziać i we