Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jakkolwiek nieśmiało, rzuciła Alfonsyna już okiem na prezentowanego jej księcia Roberta, a miss Burglife zmierzyła go od stóp do głowy wejrzeniem znawcy i eksperta; wrażenia obu zgadzały się, pochwały, oddawane młodzieńcowi, nie wydały się im przesadzone; serce panny Alfonsyny przyjemnie uczuło się wzruszone. Być może, że i tytuł dodawał uroku księciu Robertowi, bo mitra stara nie jest tak łatwa do znalezienia, jakby się nawet dwumiljonowym dziedziczkom zdawać mogło. Co się tyczy starego hrabiego, ten był w uniesieniach nieukrywanych, a dobroć i uprzejmość całego domu Brańskich dla niego obudzały w nim zapał niewypowiedziany. Książę szambelan, skłonny do pobłażania dla kuzyna tego, bawił go sam rozmową, przebaczał mu jego rubaszną nieco żywość; raziła go tylko jedna rzecz, że Mościński, obyczajami ludzi mniej starannie wychowanych, a do lepszego towarzystwa nienawykłych, mówiąc, krzyczał niesłychanie, podnosił głos, jakby na kazalnicy, zrywał sobie piersi i zagłuszał wszystkie dźwięki, które współzawodniczyć z nim mogły. Trzeba mu to było dla miljonów i córki darować.
Przyjęcie zresztą tego dnia, jakby wcale nie przygotowane, było dosyć skromne, choć wykwintne i z wielkim ceremonjałem dworu dopełnione. Liberje, kamerdynerzy, służba wszelaka, rękawiczki białe, pochody ze świecami, otwieranie i zamykanie podwoi uroczyste, nadawały mu jakąś barwę arystokratyczną. Hrabianka, nienawykła do podobnych form, znajdowała je wszakże wielce wspaniałemi, a miss Burglife zapewniała na ucho, że nieinaczej dzieje się po zamkach magnatów angielskich i szkockich. Wieczór skrócono dla znużonych podróżą, a może i przyjmowaniem: około dziesiątej rozeszli się wszyscy.
Zenon popędził za księciem Robertem niespokojny. Okiem przyjaciela rzucił on na pannę Alfonsynę i, nie będąc wystawiony na natrętny wzrok, z kątka mógł się jej cały czas przypatrywać. Życzliwość dla książąt kazała mu w niej szukać czegoś ponętnego,