Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 1.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ręczę za nią, że wyjdzie zwycięzko, choćbyśmy jak najtroskliwiej indagowali — rzekła cicho.
Podwieczorek upłynął cały na rozmowie, domysłach i potrosze sprzeczkach, a że cel jego był dopięty, cała rodzina zabrała się wkrótce napowrót do domu.
Prezes w interesie pana Marcina rozpoczynając starania, napisał najprzód grzeczny list do pana Larisch’a. List ten otwarty leżał właśnie na skromnem, zarzuconem papierami biurku jego, gdy syn nadszedł z miną znudzoną.
Dla zrozumienia stosunku, jaki z sobą łączył tych dwóch przyszłych aktorów naszej powieści, potrzebujemy nieco w przeszłość się cofnąć.
Zagłębić się w nią wszakże nie potrafimy daleko, bo żywot i sprawy p. von Larisch okryte były taką nieprzebitą tajemnicą, iż po za przybyciem jego do Prus zachodnich, nic dalej w mgłach i ciemności widać nie było.
Larisch z jakiejś innej części Niemiec przeniósł się do tego kraju, mówił czasami o pobycie swym w Meklemburgii, powiadał że długo dość bawił nad Renem, nie była mu obcą Austrya, ale co gdzie robił i przez jaki przeciąg czasu tam przebywał, nikt się dowiedzieć nie mógł. Na zapytanie wprost do niego wystosowane o to, umiał odpowiadać ogólnikami, z których ostatecznie nic się pewnego nie dawało wyciągnąć. Przed nabyciem dóbr w Prusach Zachodnich, ostatnio dość długo mieszkał w nadsprejskiej stolicy, którą znał doskonale i miał tu stosunki w najrozmaitszych sferach, nie wyjmując najwyższych. Mimo dość świeżej twarzy, dobrego zdrowia i postawy, któ-