Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Stan rzeczy następujący:
Tu odchrząknął i rzucił okiem bystro jak by się chciał przekonać... czy Seweryn zna cokolwiek interes, czy nic wcale: ale na twarzy jego nic nie wyczytał. Zaczął więc wahając się.
— Krajczy ma część w Górowie, składającą się: z dwudziestu dusz poddanych, dwudziestu pięciu morgów ziemi ornej w każdą rękę, trochę błota i sadyby...
— To wszystko? — spytał Seweryn.
— To wszystko, — jąkając się rzekł Kulikowicz.
— A las? — rzekł Seweryn zimno.
Spekulant zakrztusił się, myślał że las przejdzie milczkiem. Trzeba zaś wiedzieć, że z ostatniej eks-dywizji pozostało krajczemu dwadzieścia górą włók pięknego i szanowanego lasu, który niedaleko będąc od Buga i mając towarne drzewo, dość wysokiej był wartości. Krajczy byłby go sprzedał, gdyby sekwestr nie leżał na majątku.
— A tak, jest las, — dodał Kulikowicz, — włók piętnaście.
— Górą dwadzieścia — przerwał Seweryn.
— O ho! — pomyślał przybyły, — trzeba tu inaczej począć, nie zjem go tym sposobem w kaszy. Las — podchwycił zaraz, — nie idzie u mnie w rachubę, bo mamy na tym majątku ciężary które go kompensują.
— O to chodzi, czy jest lub nie ewikcja dla mnie, — rzekł Seweryn — panu się należy 15.000 złot., ja płacę je i przechodzę w jego prawa.
— Przepraszam — zawołał Kulikowicz — kwestja wcale inna. Ja nie 15.000 mam na Górowie, ale mam Górów cały w kieszeni.
— Nie zdaje mi się...