Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

panu Durczyńskiemu ciasteczek i herbaty; ale z warunkiem. Miłość jego dla panny Petronelli, niezgrabna i niefortunna, cały ród męzki w jego osobie znieważa.
Godziż się nie być kochanym, a być bitym? panu Durczyńskiemu dany jest ostateczny termin dwadzieścia cztery godziny, po upływie którego obowiązany złożyć dowody, że został kochanym i zwyciężył.
— To będzie trochę trudno — rzekł skrobiąc się w głowę stary błazen — bo... JW. grafie... chybabym działał przez plenipotenta, sam czując się inpotentem.
Szalone śmiechy znowu koncept ten pokryły. Durczyńskiemu postawiono rum z flaszką, dozwalając za dowcipne słowo uraczyć się do woli.
Wszedł rotmistrz Wiła i znowu do hrabiego się zbliżywszy, coś mu szeptał.
— Czuję się sennym rzekł hrabia — dobranoc. Rotmistrz pokaże panu jego apartament, wybacz jeżeli by ci nie było dosyć wygodnie, sam nie mogę wstać, ale spodziewam się...
— Będzie mi dobrze, — rzekł Seweryn, — niech hrabia będzie spokojny, nie przywykłem do wielkich wygód...
— Dobra noc.
Poważnie, w milczeniu pan Wiła przeprowadził Seweryna, przez biblioteczkę, bilardowy pokój i salon.
W salonie siedziała jeszcze panna Tekla, która ukłoniła się i na kilka słów wyrzeczonych po cichu przez Wiłę, poszła do hrabiego.
Seweryna wywiódł rotmistrz z salonu do sieni, z sieni we drzwi, w które gdy wchodzili, ludzie stojący tu dusili się od śmiechu. Seweryn tego nie widział.
Minąwszy przedpokój, szybko weszli do pokoju w któ-