Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A rodzeństwo?
— Jam jeden pozostał! — smutno, niewyraźnie rzekł Florjan. Mnich spojrzał na smętarz, ukląkł i gorąco modlił się pod figurą; potem otarł łzy i pomimo prośb brata, nie chciał zajrzeć do rodzinnego sioła. Pobłogosławił dzieci, pomodlił się, westchnął i poszedł nazad. I więcej nikt go nie widział, nikt nie słyszał o nim.

KONIEC TOMU DRUGIEGO I OSTATNIEGO.