Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przysięgnę że Seweryn przyjechał! Inaczej patrzysz...
— Tak! przyjechał! Ale nie wie ciocia. Słyszałam rozmowę jego z gumiennym, chce się tylko widzieć z stryjem i wrócić.
— O! zapewne! — przerwała ciotka... i wybiegła w ganek.
Właśnie gumienny wchodził.
— Idź powiedz panu Kotlinie, że krajczy chce się z nim widzieć i czeka na niego... nie mów nic o mnie, słyszysz?
— Idę.
— Nim ty się ubierzesz... ja się z nim muszę rozmówić... I weszła do bawialnego pokoju; Marja pobiegła do siebie z bijącem sercem... i otwierając drzwi raz jeszcze... dodała.
— Ciociu... nie puszczaj go!
— Bądź spokojna!
Do pokoju krajczego potrzeba było koniecznie przechodzić przez bawialny, Seweryn zjawił się wkrótce na progu; zmięszał na widok cioci i zaczął przepraszać.
— To ja przepraszam, że mu zapieram drogę do krajczego i krajczy spi...
— Ludzie mi powiedzieli...
— Musieli się omylić... niech pan siada.
— Ale tak rano... niech pani daruje!
— A! porzuciłżebyś te ceremonje swoje! nie mogąc wytrzymać, — odezwała się Scholastyka. — Nieznośny jesteś z niemi...
Ot, powiedz mi lepiej... co się z waćpanem stało? nie byłeś... Ile czasu! Godzi się to? Czyż dla panny Tekli godzi się o dawnych zapominać przyjaciołach?