Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i przyzwoitości, ale muszę się u pana w kwadrans po jego przybyciu zapożyczyć.
Pan Szarzycki uśmiechnął się łagodnie.
— Przewidziałem po części to położenie, chociaż go sobie tak przykrem nie wyobrażałem. Mam z sobą i przy sobie dwa tysiące dukatów, które w tej chwili oddam.
Panna Scholastyka tak była uradowana, że uściskała regenta i gdyby nie był żonaty, mógł był z tego wziąć asumpt do konkurów.
Natychmiast wysłany stary ekonom wespół z arędarzem za pokupkami do miasteczka; ale zaledwie z rana nazad z niemi powrócić mogli. Trzeba było zręczności ciotki, żeby biednego krajczego niedostatkiem domowym nie zawstydzić. Przyspieszono wieczerzę, zagadano sprawę, stary nie dowidział trochę i tak to jakoś przeszło.
Pan Szarzycki z ciekawością, z zajęciem człowieka, którego wszelki niespodziany obraz zajmuje; wpatrywał się, przysłuchiwał.
— Śmierć wojewodziny! była bardzo w porę! — rzekł w duchu, gdy się rozchodzili wieczorem.
Marja z ciotką poszły do swego pokoju, tam dopiero swobodnie rozmówić się, rozważyć nowe położenie swoje, pomyśleć o przyszłości mogły. Mało jest ludzi, którzy by od tak nagłej zmiany zawrotu głowy nie dostali. Przejście w chwili z niedostatku dokuczliwego do bogactwa, jest może najrzadszym wypadkiem, i pomimo wszystkiego, co się pospolicie o wzgardzie pieniędzy mówi, najsilniej dotykającym; pieniądz tak zmienia człowieka! jego położenie towarzyskie, jego zalety, jego wady, jego zamiary, tak całkiem w nowem świetle stawi; wszystko