Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakby mówiły: — ona się pomści za nas! Daję ci więc oręż w ręce.
— Co mówisz! A! Jezu! — zakrzyczała Zuzanna — to obłąkany.
Maleparta powstał zimny i blady tylko, a powstawszy z łoża, rzekł:
— Słuchaj, nie jestem powiadam ci obłąkany, ale przytomniejszy w tej chwili niż byłem całe życie. Wiedz, kogo ci dali za męża, słuchaj:
Za młodum żebrał, potem podpalał i kradł.
— O! nie mów, miej litość nademną!
— Ciebie ja o litość proszę, nie gardź mną i nie odpychaj, gdy się dowiesz wszystkiego.
— Za młodum (powtórzył) kradł, podpalał i żebrał, włóczyłem się od wsi do wsi, od chaty do chaty, a gdzie mi nie dano chleba, tam go brałem sam lub podkładałem ogień. Pierwszy człowiek co mi podał rękę, co mnie z żebraka głodnego człowiekiem uczynił, zaledwie zamknął powieki, najczarniejszą niewdzięcznością zapłaciłem jego wdowie.
Zuzanna, dziecinną ciekawością i strachem przejęta, obwiniona w kołdrę, siadła na łóżku, i wlepiwszy czarne swe oczy w Malepartę, który stał przed nią, słuchała i drżała.
— Od niewdzięczności począwszy, szedłem dalej z tych wrót nieszczęścia, w drogę zguby. Nie wyliczę ilum zgubił, iłem fałszów popierał, ile złych spraw prowadził, ilu klientów przedał, dowodów sfabrykował, sierotom chleb wydarł, do kija i torby wdów przyprowadził. Nazwano mnie adwokatem djabelskim! Nazwano mnie Malepartą, bo com nabył, wszystko było źle nabyte, jednego grosza nie mam w majątku, coby nie był poplamiony krwią, łzą, lub podłością. Włosy ci wstają na głowie, ale to nic jeszcze, to początki tylko, to drobnostki! Pierwsza żona moja i jej matka, uwiedzione przezemnie, z głodu, w męczarniach, niewoli, przeklinając mnie umarły. Wydarłem im majętność, a żałowałem chleba, i gdy płakały szydziłem, matce nie chciałem dać pogrzebu! Rózia umarła wzy-