Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czekaj — zawołała — oddamy wszystko klasztorom i ubogim, ale nie masz prawa mnie z sobą bezcześcić. Gdyby pokuta twoja ciebie tylko dotykała, jabym pierwsza ci ją radziła: aleś ty nie sam, a związek nasz nierozerwany.
— Cóż zrobić?
— Milczeć, cierpieć i pokutować! — zawołała Zuzanna.
Maleparta zadrżał.
— A jestże za takie zbrodnie pokuta? A jestże przebaczenie?!
Począł ostygać powoli, siadł i znowu powstał z krzesła, ale już inny, już szyderski, zimny i gniewny. W duszy jego przewróciło się znowu, wracała do dawnego swego łożyska.
— To wszystko przywidzenie — zawołał: — to fałsz! Ze strachu marzyłem o cieniu Rózi, matki i tych ludzi. Wszak ich nie było!
— Dobrze mówisz, uspokój się — odpowiedziała Zuzia — to ci się zdało tylko.
— I Nastazja, to przywidzenie i wszystko, wszystko! Niepotrzebniem się wyląkł. Gdyby mnie czekała kara, dawniejby przyszła, przestroga zapóźna! Gdyby była sprawiedliwość, obroniłaby wdowy i sieroty! To przywidzenie, to fałsze! A ty! słuchaj, ty — zawołał do Zuzi — tyś wielkiego rodu i imienia; ale jeźli słowo powiesz komu coś słyszała, uduszę cię kobieto jak robaka. Słyszysz?
Zuzanna wyskoczyła z łóżka krzycząc okropnie, ale mało kto krzyk słyszał, a ci co słyszeli, w pomoc biedz nie myśleli — śmieli się tylko.
Maleparta rzucił się na łóżko i patrząc, szydził.
— Krew senatorska! Krew pańska, ostatnia jej kropelka, w rękach moich! Ot! do czegom doszedł! I kto mi się oprze i co mnie zastraszy? Wszystko moje. Czegoż się lękałem! Pamiętaj milczeć kobieto! Przysięgnij! Ty musisz wierzyć w świętości przysiąg?
Zuzanna płacząc odpowiedziała mu:
— O! puść mnie, przysięgnę na wszystko.