Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lestranci, naprzód jaśnie wielmożny marszałek, podtrzymywany przez dwóch przyjaciół, stoczył się powolnie ze ślizkich wschodów bez żadnego szwanku; potem jęli schodzić gwarząc i śmiejąc się, odwracając, zatrzymując, deputaci, mecenasi, patronowie, ciekawi, aktorowie, jedni skrobiąc się po głowie zamyśleni, drudzy z podniesionem hardo czołem. Wszystko to ruszyło z sądów z różnemi myślami, uczuciami, projektami. Za mecenasami poszła palestra, i młodzież po kwaterach i garkuchniach się rozchodząc, z tą młodzieńczą wesołością, tym krokiem skwapliwym, któren tylko do dwudziestu kilku lat najdalej człowiek niesie przeciw złemu i dobremu z równym pospiechem i niecierpliwością.
Nasz tylko młody ciekawy, nie poszedł za towarzyszami, zbiegł on ze wschodów aby dopilnować Prozorowicza, i z nim razem pójść na miodek i ciekawe opowiadanie. Eks-mecenas już właśnie zwijał swoje manatki, zatykał kałamarz, zbierał pióra i papiery, ściągał czerwone sukno ze stoliczka i zabierał się do wyjścia.
Spojrzał jakby od niechcenia.
— A waść tu?
— Czekam na verbum nobile.
— Nie potrzeba mi przypominać, mości panie — odrzekł Prozorowicz z bolesnym uśmiechem — gdybym w życiu verbum nobile, chciał był zapomnieć nie byłbym czem jestem na starość, biedakiem pracującym resztą niewypłakanych oczów na kawałek chleba. Jeździłbym poszóstno i z hajdukami, boć do tego szedłem za lepszych moich czasów, ale — dodał wzdychając — poczciwość moja, a niepoczciwość ichmości, panie Boże odpuść, przywiodły mnie ad hunc statum. O! gdyby się to miało cokolwiek mniej skrupułów, szersze sumienie; dalej by się zaszło! Na tym świecie, tylko łotrom płuży, a poczciwym żal się Boże! At! at! — gderał dalej nagle zwijając sukno i układając papiery — możeć-to gdzieindziej będzie za to lepiej. Spes unica Deus!