Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślał, siadłszy na ławie przed Pinkasem, jakiego ma sposobu użyć, aby żonę i księdza — nawrócić.
Z księdzem gotów był w ostateczności zerwać zupełnie... o dziewczynie, która swej woli nie miała, mowy nie było — co się tycze matki... trochę rachował na jej ubóztwo... trochę na swoją władzę... Wmawiał sobie, że przecież, bądź co bądź, panem powinien był być w domu... i choć dotąd nie mieszał się do niczego, straconą powagę łatwo odzyskać potrafi.
Gotów był do najostateczniejszych uciec się środków... byle tak łatwego sposobu zbogacenia się z rąk nie wypuścić.
Skutkiem rozmyślań w końcu było, że zbudził rozespanego Francuza, oświadczył mu, że musi przodem jechać, aby żonę przygotować, i zaklął go, aby sam za godzinę na pewno do Berezówki przybywał.
Volant’owi wszystko to było jedno, byle się mógł jeszcze przespać... Do zaprzężonej kałamaszki siadłszy Dziwulski, który się kieliszkiem wódki (dla zupełniejszego otrzeźwienia) pokrzepił, zaciął klacz bez litości, i znanemi drożynami na prost do Berezówki poleciał.
Wszyscy jeszcze tu spali, i ledwie gospodyni dziewczęta w piekarni budzić zaczynała, gdy spoconą i zdyszaną kasztanką dobiegł pan Ernest do wrot, na cały głos wśród ciszy poranka wołając aby mu otwierano.
Przestraszyli się ludzie, bo nigdy jeszcze z taką zuchwałością nie ważył się tu występować. Porwała się wylękła z łóżka żona, obudziła się Marynka...
Zajazd ten impetyczny zwiastował coś niesłychanego, a z Dziwulskim nic dobrego przyjść nie mo-