Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Volanti udał się do sług... i po pierwszem zapytaniu, jedna z nich z krzykiem mu odpowiedziała, że gdy herbatę wieczorną sprzątnięto, w filiżance panienki pozostała miała smak tak dziwny, że jej nikt w usta wziąć nie mógł.
Wieczorem nie było w domu nikogo oprócz Marynki i wdowy. Volanti wprost poszedł do niej, i sam na sam zamknął się w pokoju z rozpaczającą.
— Pani byłaś w zmowie i spisku z Corsinim, rzekł. Dałaś w herbacie pupilce swej jakąś przymieszkę, która ją uśpić miała. Są na to świadkowie i dowody. Corsini i pani możecie być przed sąd pociągnięci.
Krzewska rzuciła się przed nim na kolana, wołając:
— Nie gub mnie!
Było to wyznanie.
Dyrektor za warunek kładł szczerą spowiedź, z całego uknutego spisku.
Krzewska składała winę na włocha, który ją zapewniał, że uczennica go kocha, że raz pochwycona chętnie mu odda rękę i t. p. Tłómaczyła się, że chciała jej szczęścia, że widząc ją smutną, znużoną, spodziewała się tym związkiem spełnić jej życzenia.
Cała ta bałamutna powieść nie zaspokoiła pewnie Volantego, lecz przyjął ją w milczeniu, rozmyślając tylko jak wyjść z całego zawikłania.
Krzewska porwawszy krucyfiks, poprzysięgła wierne służby...
Wyszedł Volanti.
Doktor i powołana kobieta, która nawykła była czuwać nad chorymi, zostali przy Marynce... Okazały