Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Większy znawca serca i fizyognomii nad majora, który dopiero po harapie, czasem się domyślał tego, co inny wyczytywał z oczu od razu, poznałby łatwo, że Krzewska była uszczęśliwiona — i znajdowała tylko właściwem podrożyć się trochę...
Dla niej było to jakby wysłuchaniem jej najtajemniejszych życzeń, spełnieniem marzeń. Z tego głuchego zakąta módz się wyrwać na świat większy, którego łaknęła, ku teatrom, widowiskom, ku życiu burzliwemu, pełnemu wrażeń.
Wydawało się to rajem! Byłaby majora uściskała z radości, lecz potrzeba było nieco udawać zakłopotaną, niepewną.
Major tymczasem rozpaczał w duszy i począł obronę swą, a naleganie...
— Daj mi czas do namysłu! odezwała się wreszcie... Nie wiem co powie marszałkowa. Tyle już lat przebyłyśmy z sobą, jest tak dobrą dla mnie! mówiła Krzewska.
Kulwisz tłómaczył dla czego mu pilno było...
Z wolna jakoś przyszło do porozumienia. Major miał spocząć, ona rozmówić się ze swą kochaną marszałkową. Zostawiono petentowi nadzieję...
I to już było wiele dla niego. Wziąwszy słowo, wyrwał się z ogrodu i pośpieszył do austeryi oczekiwać na obrót, jaki sprawa wziąć miała. Nie domyślał się tego, iż Krzewska biegła z ubarwioną historyą sieroty, powołaniem swem do stolicy, wprost jako z rzeczą już rozstrzygniętą do marszałkowej.
Postanowiła od razu chwycić się oburącz tego jedynego środka wydobycia się z niewoli, która jej