Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wymagam tego, rzekła stanowczo: dziewczę ma tyle talentu, że nawet mierny nauczyciel jej starczy... Corso... się wyrobi. Proszę mi go przysłać jutro...
Włoch miał wszystko za szczęśliwie ukończone i poczynał już ze złośliwością sobie właściwą opowiadać na swój sposób, jaką dał naukę uczennicy, gdy odebrał list od Volantego... Nie domyślał się w nim nic więcej nad oznajmienie, iż Marynka ozdrowiała, — i przebiegłszy go oczyma, z razu nie mógł zrozumieć. Był z Francuzem w najlepszych stosunkach, przewodził nad nim, rządził nim, sądząc się nieodzownie potrzebnym.
List był jakby od kogoś obcego ceremonialnie wystylizowany, bez podpisu.
„Dyrektor teatru p. Volanti ma honor zawiadomić p. Girolama Scarlattego, iż z powodu słabości uczennicy, lekcye śpiewu zostają zawieszone do czasu nieoznaczonego.“
Znaczyło to, odprawę. Scarlatti list podarł w kawałki... Był wściekły...
Tegoż dnia córka generała W. i panna hrabianka R. odsyłając Scarlattemu należność za lekcye, oświadczyły, że ich nadal potrzebować nie będą..
Włoch podladł...
Był nadto dumny, aby się mógł upokorzyć; czuł się jeszcze dosyć silnym, by się pomścić. W teatrze nie grała wieczorem Lacerti, a gdy nie była zajęta, przyjmowała zawsze u siebie mnogich wielbicieli. W saloniku jej na drugiem piętrze, ale przy jednej z najpierwszych ulic miasta, nigdy pusto nie bywało.