Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko fantazya wielkiej pani, lubiącej się zajmować artystami i zarabiać na imię ich protektorki; ale biednym Dziwulskim, nie rozbierającym ściśle oznak przyjaznych, mogła się wydać rzeczywistą życzliwością...
Z tryumfem i uśmiechami na twarzach powróciły do domu.




Księżna, chociaż przyrzekła nie mówić o śpiewie i zachować w tajemnicy ten mały popis, do którego zmusiła Marynkę, nie przywiązując wagi do tego, zaraz wieczorem zaczęła rozpowiadać, jak nadzwyczajny talent udało się odkopać Volantemu. Unosiła się z przesadą, do której była skłonną, nad pięknością głosu, skromnością i prostotą jego właścicielki, prorokowała jej przyszłość świetną. W ustach księżny zdanie to nabierało wielkiego znaczenia... Rozeszła się po mieście w kołach lubowników muzyki wiadomość o zjawisku... Tegoż wieczoru w teatrze dworacy panny Lacerti wspomnieli jej o tem... Nazajutrz spotkawszy się ze Scarlatti’m, panna Laura, która dobrze wiedziała jaki to w nim gniew obudzi, zagadnęła:
— Winszuję panu nowej uczennicy tak nadzwyczajne czyniącej postępy, że już się publicznie popisuje...
— Włoch rzucił się jak wściekły.
— Oszalałaś! zawołał: co to za plotka?