Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żość, która stanowiła może największy urok twarzyczki jeszcze niezupełnie rozkwitłej.
Księżna nim przemówiła, wlepiła w nią wejrzenie ciekawe... i — została uspokojona. Nie wydała się jej istotą niebezpieczną... Dziwulska miała postawę i powierzchowność tak pospolitą, iż dość było spojrzeć na nią, aby nawet o córkę niewiele się troszczyć. Taka matka nie mogła zalotnej wychować intrygantki...
Wrażenie, jakie uczyniły obie na księżnie, przyczyniło się do jak najlepszego ich przyjęcia.
Gospodyni łagodnym głosem oświadczyła, że słysząc od Zosiczowej o nich, zapragnęła je poznać, bo możeby im użyteczną być mogła...
Dziwulska ledwie potrafiła wyjąknąć odpowiedź.
Szło teraz o to księżnie, żeby się ostatecznie przekonać jeszcze, iż dziewczę talent miało, i że głos jej był istotnie powodem, który Volantiego skłonił do sprowadzenia ich ze wsi...
Kto nie wie, jak kobiety, podobne księżnie, umieją gdy zechcą ośmielić, ugłaskać, i wymódz na pospolitych ludziach czego zapragną?
Bardzo zręcznie i z wielką delikatnością, księżna rozpytywać zaczęła...
Dziwulska dobrocią jej ośmielona, odzyskała trochę odwagi, poczęła mówić... serce się jej otworzyło... Cała historya powołania Marynki, życia w Berezówce, przeszłość opowiedzianą została z tą szczerotą, która o prawdziwości jej wątpić nie pozwalała...
Obok w salonie stał fortepian, księżna tak grzecznie prosiła o — choćby najmniejszą piosenkę. Tłóma-