Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na próbę raz żartem w pół, na pół seryo, za kulisami chwyciwszy Volant’a — piękna Laura odezwała się do niego:
— Słyszę, żeś pan tę swoją nieszczęśliwą ofiarę dał włoskiego języka uczyć temu głuchemu kramarzowi, który nigdy czysto po włosku nie mówił... Ja jestem wdzięcznem i dobrem stworzeniem, chcesz, będę darmo dawała lekcye włoskiego języka.
Wiedziała, że wyrażenie: darmo nie mogło pozostać zupełnie bez skutku, Volanti lubił oszczędzać, lecz na ten raz zbyt dobrze zrozumiał niebezpieczeństwo i podziękował ironicznie...
— A, kochana divo, rzekł, toby był o poświęcenie z twej strony zbyt heroiczne! Twój czas nazbyt jest drogi, — a półgłosem dodał złośliwie: Obawiałbym się też może, aby od was nie nauczyła się wielu innych rzeczy, które lepiej, żeby ingnorowała...
Lacerti rzuciła na niego wzrokiem bazyliszka...
— O! patrzcie-no na tego stróża niewinności i cnoty! rozśmiała się złośliwie. Chciałbyś ten kwiatek zachować dla siebie... Tak! to ci się słusznie należy... ale w stolicy, mój drogi panie... trafiają się niespodzianki...
Palcem mu pogroziła i znikła... Wiedział, że miał w niej nieprzyjaciółkę i bez tej groźby, ale niewielką do tego przywiązywał wagę.
Tymczasem, rozmaitemi drogami do księżny Teofanii dochodziły wieści o... ptaszku tym, którego w klatce zamkniętej trzymał Volanti.
Może i opowiadania Zosiczowej obudziły jej ciekawość.