Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwracającej oczy i budzącej, jeśli nie uwielbienie i sympatyę, to żądze i namiętności.
Zalotna i chcąca zawojowywać, signora Laura liczyła seciny wielbicieli. Umiała tak sobie postępować z nimi, że każdemu zdawało się, iż był — jedynym w łaskach. Wyzyskiwała ich wszystkich ze zręcznością niewypowiedzianą...
Jak ze Scarlatti’m była uniżoną, pokorną, upadającą na kolana wielbicielką, tak z innymi na przemiany potrafiła być czem jej było potrzeba... Instynkt dziwny, cudowny dawał jej poznać za pierwszem wejrzeniem i słowem, jak z kim postępować była powinna, aby go sobie pozyskać...
A miała niemal szał i manię przykuwania do swego wozu wszystkich, nawet ludzi na pozór najmniej jej potrzebnych...
Wszystkie te zabiegi, wysiłki, intrygi, nie zdołały jednak uczynić z niej tej gwiazdy, jaką być pragnęła. To ją uczyniło nieszczęśliwą. Klaskano jej, wywoływano, obrzucano wieńcami — lecz, lecz oczy jej czarne, i usta różowe, więcej niż śpiew przyczyniały się do tych tryumfów...
Signora Lacerti miała dosyć znaczną pensyę, dochody wielkie, a mimo to skarżyła się na niedostatek.
Niezmiernie wiele potrzebowała na stroje, a może i rządzić się nie umiała ani ona, ani jej matka, która mało się kiedy pokazywała, a córce jak sługa towarzyszyła i robiła co jej przykazano...
Powierzchowność starej musiała się przyczynić do tego, że posądzano Laurę o cygańskie pochodze-