Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nastąpiło szczegółowe spowiadanie od pierwszego omdlenia począwszy aż do obecnego stanu, który jak mówił doktor, zagrażać mógł obłąkaniem — a z półsłówek jego domyślać się było można gorzej jeszcze.
Matka miała tylko łzy i rozpacz... ratunku nie widziała...
— Ale, droga moja Freziu! zawołała Żulieta, — ty bo doprawdy tracisz głowę. Najprzód zdaje mi się, że chociaż Landler jest bardzo dobrym doktorem, możnaby wezwać innych do porady...
— Musiałabym wyznać przed nimi przyczynę choroby — przerwała księżna... to niepodobieństwo...
— Landler mylić się może... Tu Żulieta przysiadła się bliżej jeszcze do kuzynki i na ucho szeptała żywo: — Ja wierzę tylko w jednego doktora, pewnie słyszałaś o nim... zowią go dziwakiem, nazywają szarlatanem — jest przykry, jest niemiły — to prawda, ale dokazuje cudów. Domyślasz się, że mówię o Pietraszku...
Ks. Eufrezya obiema rękami strzepnęła i chwyciła się za głowę.
Ten doktor Pietraszek, który od lat kilku osiadł był w Warszawie w małym dworku w Alejach, w istocie nie był podobny do zwyczajnych lekarzy. Posądzano go, że umyślnie ekscentrycznym był, ażeby obudzić ciekawość; ci, co go bliżej znali, utrzymywali, iż dziwactwa jego wypływały z charakteru, a tego znamieniem szczególnem była miłość swobody, niemożność zastosowywania się do ludzi i zupełna form przyjętych pogarda.
Pietraszek zajmował dworek lichy, nabyty przez siebie, sam jeden. Był on oparkaniony wysoko, odo-