Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się — jest to tajemnica domowa, nie daj poznać po sobie! nie wygadaj się!
Marcin zaprotestował oburzony, pocałował w rękę gospodynię, i co najrychlej oddalił się, winszując sobie, iż mu się tak szczęśliwie i prędko wymknąć udało.
Księżna po tem tajemnem posłuchaniu, które pragnęła przed córką utaić, przemknęła się zaraz do swoich pokojów.
Księżniczka, o którą się wprzódy już matka dowiadywała — i powiedziano jej, że dopiero zasnąwszy nad ranem, odpoczywała jeszcze — już była wstała.
Nie dając po sobie poznać niepokoju, udając jakby zapomniała o tem co wczoraj zaszło, matka z uśmiechem weszła do appartamentu córki.
Był to w istocie cały appartament, jaki rzadko miewają panienki. Pieszczone dziecię urządziło go sobie wedle fantazyi własnej z wielką elegancyą, zbytkiem, z wyszukanemi dogodnościami.
Duży salon zawierał wiele prześlicznych kwiatów, wspaniały fortepian organek, stół okryty ciężkim dywanem i mnóztwem książek. Oprócz tego wspaniała rzeźbiona szafa gdańska stara, przerobiona na rodzaj biblioteczki, zdobiła ścianę jedną. Od ogrodu drzwi łączyły salon z zimową szklarnią, w środku której był mały wodotrysk, i śliczny, choć nieco pospolity posąg wyobrażający milczenie, z palcem na ustach.
Za salonem tym był gabinet jeszcze, w którym zwykle odbywały się lekcye, cały i wyłącznie poświęcony nauce. Ściany jego prawie wszystkie okrywały szafy z książkami, a wielki stół w środku zarzucony był niemi.