Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dził kiedy Celestyna, który cierpiący jest i wychodzić nie może.
Zeszło się to jakoś razem z wezwaniem senatora do radcy wystosowanem i z poleceniem Michałowi sprawy rozwodowej.
Radca śmiał się, opowiadając o tem synowi.
— Mów co chcesz i rób co chcesz — rzekł — wiem, że mu dobrze życzysz, ja sobie z hrabią dam radę, i będę mu opowiadał historye... Zabawne to jest, żeśmy do ich intryg wmieszani.
Tak tedy Michał uproszony przez siostrę i z posłannictwem od ojca, przybył na Pragę...
Celestyna znalazł w łóżku, ale mniej cierpiącego i przygnębionego niż się spodziewał. Uspokojony był tą myślą, że Jadzia zwróci się znowu ku niemu, że potrzeba tylko wytrwania i cierpliwości. W jego przekonaniu wszystkiemu była winna księżna i rodzina.
— Dodajże i ks. Eustachego — rzekł Michał.
— To dudek — odparł Celestyn, — on tam nic nie znaczy... Jadzia — niepodobieństwem jest, aby takiego wiercipięte salonowego miała pokochać.
— Powiadają — wtrącił Michał, — że gotowi są wiele poświęcić, byle rozwód otrzymać.
— Zdaje mi się — zawołał Celestyn, — że bez mojego zezwolenia nie będą go mieli, a ja rozwodu nie dopuszczę...
— Mnie się zdaje — mówił dalej Michał, — że i dla ciebieby dobrze było z tych się kajdan uwolnić.
— Ja ją kocham — zakończył uparty Celestyn.
Tą odpowiedzią zamykał usta wszystkim. Michał też nie nastawał na niego...