Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kamerdyner wpadł jednemi drzwiami, drugiemi panna Klara.
— Niechże dla... pana pokój przygotują natychmiast, i — posłać po Landlera — odezwała się księżna.
— Pokój pański zajęty! mruknął kamerdyner.
Jadzia podchwyciła żywo:
— Jest przecież żółty na dole...
Kamerdyner wyszedł... Celestyn, którego się tak pozbywano, ciągle jeszcze zwracał się ku żonie, która unikała jego wzroku, a wreszcie dawszy z dala znak Klarze, prędko wysunęła się do swojej sypialni, drzwi zamykając za sobą.
Pozostawszy sam z matką, Celestyn namyślał się czy ma wyjść, gdy księżna się odezwała szorstko:
— Jadzia to odchoruje! Idź pan do swego pokoju... Przecież się pewne względy należą kobiecie, której pan znasz draźliwości...
Nic już nie odpowiadając, Kormanowski, którego ta scena przygnębiła, zwlókł się z krzesła i wolnym krokiem wysunął się z saloniku.
W głowie mu się tak pomieszało, iż przeznaczonego dla siebie żółtego pokoju, który znał dobrze znaleźć nie umiał, i potrzeba było, aby go niego służący zaprowadził...
Tu w istocie położyć się musiał na kanapie, bo resztę sił postradał. Miałożby prawdą być, co mówił Michał?? Tego nie mógł przypuścić nawet, — zwalał winę na siebie, że się zjawił tak nagle, i że serce Jadzi na widok śladów cierpienia, które nosił na twarzy, poruszyło się tak mocno....
Ona była tak wrażliwą! Był pewien, iż sama naprawi to wprędce — i okaże mu dawne przywiąza-