Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Celestyn z tego powodu czuł się w obowiązku znowu zająć niemi, ściągać papiery, powoływać pana Podrobę — i czuwać o ile mógł nad zarządem. Jadzia wyraziła w jednym z listów żądanie, aby gdy mu pozwoli zdrowie, naprzód się udał do Zbyszewa, dokąd ona możeby też później przybyła.
Lecz później to, jak się ze wszystkiego domyślać było można, nie mogło nadejść przed wiosną.
W Warszawie życie płynęło teraz po myśli księżny matki. Familia pozbywszy się pana Kormanowskiego w gościnnym pałacyku tłumnie się zbierała. Książę Eustachy był gościem codziennym. Matka z wielką radością widziała go zyskującego z każdą chwilą w oczach Jadzi, która teraz zupełną mu oddawała sprawiedliwość.
Przyznać też należy książęciu, że o pozyskanie łask umiał się starać. Znając już upodobania kuzynki, nadał sobie pewien werniks uczoności, łatwo zdobyty z pomocą jakiejś encyklopedyjki. Podnosił nieustannie każde słowo tej wyroczni, której był wielbicielem — zachwycał się nią, służył, wielbił, i tak zakochanego grał dobrze, jakby był pierwszym amantem Francuzkiego Teatru.
Księżna matka wynosiła go pod niebiosa. Nie wiedziano jeszcze jak się tam złoży z tym Celestynem, który teraz był tylko zawadą nieznośną, ale księżna spodziewała się, że umrze, zresztą i Jadzia dawała już sobie mówić o rozwodzie, boć z trupem schorzałym żyć jej było niepodobna. Wzdychała nic nie odpowiadając.
Gdyby ta przeszkoda usunięta została, nie było najmniejszej wątpliwości, iż ks. Eustachy, nawet