Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem sama i nie mam się czem zająć — odpowiedziała Milka. Mąż mój najczęściej za domem, towarzystwo na wsi nieliczne, książki są jednym pokarmem. Lubiłam je zawsze, dziś mi się upodobanie to wypłaca...
Jadzia poczęła mówić wiele, zadawać pytania trudne, usiłowała w kłopot wprawić wieśniaczkę, ale ta ze skromnością i prostotą przyznawała się w wielu rzeczach do niewiadomości — i słuchała z takiem zajęciem, że Jadwigę po części rozbroiła.
Księżna Eufrezya z natężoną ciekawością oczekiwała przyjścia zięcia, który o zaproszonej nie wiedział. W istocie Celestyn się zdziwił, zobaczywszy tu swą znajomą, pani Zastawska zarumieniła się ogromnie, ale powitanie było tak wesołe i naturalne, że Jadwiga trochę zaniepokojona ochłonęła i — spojrzeniem na matkę dała jej poznać, że wcale nie jest strwożoną.
Niewinność Celestyna malowała się w jego twarzy...
Miano już iść do stołu, gdy ów ks. Eustaszek, którego się spodziewano od dawna, nadjechał. Celestyn wyszedł na jego spotkanie, wstrzymano się trochę z obiadem, i po chwili kuzynek strojny wpadł z przygotowaną zawczasu czułością, witać księżnę i córkę. Jadzia chociaż była mu rada, nie okazała tego, i widocznie strzegła się zazdrości w mężu obudzić.
Wśród powitań wzrok ks. Eustachego, wielkiego wielbiciela żeńskich powabów, padł na skromnie