Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Księżna z całem swem przywiązaniem dla córki — prawie się pogniewała na nią. Obalało to wszystkie jego plany...
Potrzeba było cierpliwie czekać nowego składu okoliczności przyjaźniejszych.
Tymczasem Podroba powróciwszy od księżny, natychmiast z żoną pokonferowawszy, posłańca wyprawił do Milki, aby na kilka dni do nich przyjechała. Za pretekst służyło niby jakieś niedomagania pani Podrobinej, która mimo to klęła i kułaki rozdawała, chodząc po gospodarstwie.
Pani Zastawska rada była zawsze, gdy się do rodziców wyrwać mogła. W domu jej było bardzo nudno, a w Zbyszewie, do którego powietrza i pięknych widoków nawykła, znajdowała się szczęśliwą. Mogła tu choć marzyć o innem życiu nad te, które na jej przypadło dolę.
Natychmiast więc koczyk znowu zajechał przed folwark, i rządca mógł po cichu oznajmić księżnie o przybyciu córki. Nie kazała na siebie czekać niecierpliwa pani. Niby przypadkiem około południa znalazła się na folwarku.
Tu przybycie jej zawsze witane było jako nadzwyczajna łaska, jako dowód niewysłowionej dobroci. Wybiegali wszyscy na spotkanie, wyprowadzali z odkrytemi głowy i zgiętemi plecami. Podrobina ze wzruszenia mówić nie mogła.
Chrzestnej córki księżna nie widziała od bardzo dawna, przypominała ją sobie wyrostkiem, dosyć ładnym, ale nic tak szczególnego nie zapowiadającym. Pierwszy rzut oka na tę tak cudnie rozwiniętą z niepozornego pączka istotę — tak zdumiał księżnę, iż