Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówić o tem nie chcę, choćbym coś mógł powiedzieć...
Księżna usłyszawszy to, podbiegła ku niemu z oczyma zaiskrzonemi.
— Podrobciu mój! na miłość bożą, zaklinam — jeśli co wiesz, mów. Większej mi oddać nie możesz przysługi nad to, gdy pomożesz Jadwisi oczy otworzyć! mów... co wiesz... gadaj!
Stary rządca, który szedł tu z gotową denuncyacyą i przygotował ją tak zręcznie — udał przestraszonego, drżącego... Potrzeba było ponowionych nalegań, prośb, zapewnienia, że źródło wiadomości zostanie w tajemnicy, by Podrobę zmusić do zwierzenia się.
Po cichu i z trwogą rozpoczął następne opowiadanie.
— Jaśnie oświecona dobrodziejka moja przypomina sobie pewnie swoją chrzestną córkę, a moją rodzoną Kamilkę, wydaną za mąż za Zastawskiego.
Księżna głową potwierdziła.
— Nie chwaląc się, mogę powiedzieć — ciągnął dalej Podroba — że takie to dziecko wyrosło piękne cudownie, delikatne, a tak się do niego przyjęła edukacya... Dziś już trzeci rok jak za mężem, a wygląda jak panienka. Nie mogę ja nic powiedzieć przeciwko Zastawskiemu, człowiek uczciwy, no, i wioszczynę ma i żonę kocha i mąż z niego dobry, ale dla Kamilki — może za ordynarny. Dzieci nie mają, on w domu nie siedzi, ona się niebożątko nudzi. Często gęsto u nas siaduje. Otóż i teraz była przez kilka tygodni, właśnie gdy jaśnie państwo przybyli.
Z naszego ogródka fórtkę mamy do parku, i W. Ks. Mość byłaś łaskawa pozwolić, żeby czasem kto