Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wybrała, a dziś on małżonkiem naszej panienki — co pomoże sądzić o nim?... Księżniczka jest z nim szczęśliwa — to grunt.
Spojrzał na starą, która usta wydęła i ramionami poruszyła.
— No — szczęśliwa! zamruczała — o tem szeroko pisano... Ja waćpanu otwarcie powiem, że ja jej wyboru nigdy nie pochwalałam, a dziś coraz się więcej przekonywam, że miałam słuszność.
— J. O. pani zawsze, zawsze ma słuszność — pośpieszył stwierdzić Podroba.
— Ja ludzi znam! ciągnęła dalej ożywiając się księżna. Tyle za sobą miał, że dosyć przystojny był, a dziś i tego już o nim powiedzieć nie można. Jadzia dała się obałamucić zręcznemu intrygantowi...
Załamawszy ręce, boleściwą twarz sobie uczynił rządca; próbował czy nie potrafi zapłakać, coby było dobre uczyniło wrażenie, ale mrużył oczyma próżno — łzy nie chciały być posłuszne
Natomiast wybuchnął gwałtownie jakby sentyment ogromny wziął nad nim górę.
— Jaśnie oświecona pani, dobrodziejko moja — zawołał — zaszczycony jej zaufaniem, byłbym ostatnim z ludzi, mogę powiedzieć łajdakiem, gdybym już szczerym nie był. Co tu rzeczy malować i krasić! To zły człowiek jest! zły... zepsuty z gruntu!
Księżna powstała z krzesła; rządca mówił przerywanym głosem.
— Ma cel jeden, żeby wszystko w swe ręce pochwycić. Księżniczka jest dobroduszna, on przebiegły, na czem się to skończy? Że wierne sługi stare powygania, swoje kreatury tu powprowadza, zagarnie