Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczorami Jadzia go zapytywała o wiele rzeczy. Znalazł rozrzutność i szafowanie pieniędzmi nadzwyczajne, potrzebę zaprowadzania oszczędności i ładu, zmniejszenia liczby sług, zredukowania stajni i t. p.
Jadzia, która chciała okazać się gospodynią i panią samoistną, zapożyczała myśli mężowskie i powoli zagadywała o to matkę.
Księżnie łatwo się było domyśleć, kto był istotnym twórcą projektów, a że one obwiniały ją o nieudolność — obruszyła się i obraziła niemi. Wina i gniew spadły na Celestyna.
Podroba miał już wskazówki, że grunt był należycie przygotowany, gdy jednego poranku wcisnął się do pokoju księżny, prosząc o prywatne posłuchanie.
Z tą miną poufale pokorną starych sług, znających jednem spojrzeniem odgadnąć ich usposobienia, a wnet się do nich zastosować. Podroba zbliżył się do księżny, która mu tego dnia w dowód szczególniej łaski rękę do pocałowania dała.
— Cóż, mój stary przyjacielu — odezwała się, mierząc go oczyma — jakże tam z nowego pana... jesteś zadowolony?? Coś się bierze, słyszę, bardzo do gospodarstwa...?
Podroba głową poruszył i rękami się musnął; twarz wyrażała wahanie się i zakłopotanie.
— Czy tylko nie za nadto się bierze? odważył się szepnąć, patrząc jakie to uczyni wrażenie.
Księżna uśmiechała się, wyzywając dalsze poufne zwierzenia.
— Hę? spytała — za nadto??