Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grubianin, jak on się z nią obchodzi!... A ona, ten anioł dobroci, ta męczennica, z jaką świętą cierpliwością znosi to, zaciera, nie daje poznać... i tak ślepo w nim zakochana.
— Lecz byćże może, aby ten... Celestyn przerwała Żulieta.
— Tyran — tyran, powiadam ci!... wołała księżna. Pozawczoraj taką jej zrobił scenę, że gdyby nie doktór Landler...
— Ale cóż za powód?
— Nie wiem, ta anielska Jadzia nawet mi się poskarżyć nie chce... Domyślam się tylko zazdrości głupiej. Był Eustaszek... Jadzia go dosyć lubi, poszła z nim na chwilę do swojego pokoju, żeby mu coś pokazać. Człowiek bez wychowania, bez znajomości świata, nazajutrz cały dzień nadąsany się nie pokazał. Co ta biedna ofiara wycierpiała! Potem wróciwszy jak wpadł na nią...
Żulieta słuchała ze zdumieniem niezmiernem, prawie z niedowierzaniem.
— Ale, możeż to być? możesz to być? powtarzała ciągle.
— Znasz mnie — odparła księżna, — że ja... nie przesadzam... O podróży mi Jadzia nic nie mówi, radaby pokryć co doznała... ale co ona tam musiała cierpieć!
— Przecięż to tak zostać nie może? odezwała się Żulieta
— Zaślepiona! namiętność!! wzdychała księżna. Czekam aż się jej oczy otworzą... Wystaw sobie, moja najdroższa... nie dosyć na tem; ten despota,